Dziś wybieram się na wernisaż mojej Pracowni, która obchodzi w tym roku jubileusz 10-cio lecia:) Tak się złożyło, że jestem w Niej od momentu powstania.
Czasami zapisujemy się na jakieś zajęcia, chodzimy rok, dwa, kilka miesięcy i znów szukamy...
Tym razem jednak pozostałam na dłużej i mam nadzieje, że tak pozostanie:) Te 10 lat, to nie tylko czas przy sztalugach. Przede wszystkim to spotkania z ludźmi. Te króciutkie, gdy ledwo pamięta się imię, te dłuższe, może na zawsze, które zmieniły się w przyjaźnie, spotkania, które uczą drugiego człowieka, nawet gdy człowiek z zupełnie innej bajki.
Zadziwienie, że każdy z nas patrząc na ten sam świat i ludzi, widzi i czuje inaczej. Nawet kolory inaczej widzimy, mamy swoje ulubione i te, których nie używamy wcale.
Starsi, młodsi, tak samo łasi na dobre słowo i odrobinę pochwały i tak samo sfrustrowani, gdy nic nie wychodzi....i walczy się z płótnem, farbą, własną wyobraźnią i niemożnością pokonania technicznych przeszkód. Czas, gdy wydaje ci się, że nic nie potrafisz, że brak talentu, że niemoc obezwładniająca... I czas radości rozpierającej, gdy uda się to co w głowie, przelać na płótno. To radosne podniecenie, które sprawia, że po powrocie do domu nie sposób zasnąć, a przed oczami wciąż przewijają się kolorowe obrazy...
O tyle byłabym uboższa....
Dekada, która naprawdę wiele zmieniła w moim życiu i mojej głowie:)